dobro z natury

W kuchni najważniejszy jest stół. No i kuchenne przydasie ofkors 🙂

Moja wyposażona jest znakomicie, choć nie ma w niej Bóg wie jakich sprzętów robiących za kucharkę/rza wszystko, co możliwe. Mój ukochany ponad wszystkie to Kitchen Aid. I jest to najbardziej wartościowa rzecz w moim domu 😉

Ale nie o sprzętach chciałam. A o ziołach, których mnóstwo dookoła mnie. Mój ogród obdarował mnie najpierw mniszkiem lekarskim i jasnotą purpurową. Oczywiście zaraz pojawił się podagrycznik i pokrzywa, na której zrobię sobie dzisiaj jajecznicę na śniadanie. Przetacznik ożankowy i kurdybanek cieszą oko swym pięknym niebieskim kolorem także na sałatkach.

Natomiast dzisiejszym numerem jeden jest u mnie czarny bez i chaber, którego u sąsiadów na krzakach i w polu multum! Z chabrów zrobiłam oranżadę na upały dla siebie i moich gości. Z czarnego bzu zresztą także; zwie się ją szampanem bezalkoholowym 😉 Natomiast tutaj temat pociągnęłam dalej: mam dużo klientów, którzy ocet z czarnego bzu kochają najbardziej. Dlatego też pierwsza fermentacja – alkoholowa – już trwa.

W ogóle czarny bez jest niesamowity, dlatego każdy, kto ma domek z ogrodem i cokolwiek lubi robić w kuchni – mieć go powinien. Dobroczynne dla zdrowia są kwiaty i owoce. Choć w medycynie ludowej wykorzystano także korzenie, nasiona, pączki liści i liście. Tak twierdzi znakomita zielarka Ruta Kowalska.

Na czym polega ta dobroczynność? – idąc dalej za Rutą, mają właściwości wykrztuśne, przeciwzapalne, napotne i moczopędne. Ale nie tylko: uszczelniają, wzmacniają i uelastyczniają ściany naczyń krwionośnych oraz działają antyoksydacyjnie.

U mnie bez czarny nadal kwietnie, więc jutro poza chabrami także bzem napełnię koszyki. Jednak tak, aby można było jeszcze jesienią zebrać owoce na pyszny syrop.

Oranżadę robię bardzo prosto:

baldachy kwiatów kładę na białą tkaninę do góry nogami, aby wszystkie żyjątka miały szansę sobie pójść (zupełnie jak przy mniszku lekarskim). Wkładam je do słoja mniej więcej do połowy, może być trochę mniej. Potem zalewam wystudzoną, przegotowaną z cukrem wodą do 2/3 słoika. Cukru na litr sypię 4 łyżki. Zakręcam i czekam do 10 dni delikatnie obracając codziennie na chwilę do góry nogami. Trzeba pamiętać, że w słoiku zaczyna zbierać się gaz i uważać, żeby nie rozsadził szkła. Dlatego też niektórzy robią robią ten gazowany napój w plastikowych butelkach.

Po 10 dniach zlewam oranżadę do butelek i raczę się nią całe lato. No chyba, że skończy się wcześniej, bo jest naprawdę pyszna.