PrzEdsennie – rozkminy i inne dymy

Od kilkudziesięciu minut siedzę i dumam. W tle muza Korteza. Dobrze nastraja do rozmyślań.

Generalnie mam od paru godzin chaos w głowie. Rozmyślam o mojej stronie www, którą planuję utrzymać; fejsbuku, z którego niebawem znikną moje wszystkie konta. I o sobie w całym tym kontekście. Zastanawiam się, czy też zniknę tak jak mój profil i fanpejdże? Czy będzie mi się chciało rozwijać tego bloga i w ogóle czy mam coś ważnego do powiedzenia. A jeśli nawet mam, to czy warto o tym pisać.

Z powodu mojej pasji internet podrzuca mi treści dotyczące ciała, emocji i różnych metod terapeutycznych. Jest tego mnóstwo. Czasami i we mnie coś się wyrywa do dzielenia się, ale kiedy siadam do pisania – przestaję widzieć w tym sens. Właśnie dlatego, że nie opowiem raczej niczego, o czym nie można poczytać choćby w telefonie i to nawet bez specjalnego wysiłku wkładanego w szukanie konkretnego tematu. Lubię pisać, jeśli jednak chodzi o tematy nazwijmy je „zawodowe” zdecydowanie wolę rozmawiać na żywo, prowadzić dialog bezpośredni, „dotykać” zmysłami żywego człowieka i dzielić się z nim swoją, całkiem niemałą wiedzą. Wspólna podróż przez kawałek życia z tymi, którzy przychodzą po wsparcie jest dla mnie najlepsza, kiedy odbywa się w realu.

Natomiast jeśli o pisanie chodzi, to lubię wtedy i o tym, gdy coś mnie poruszy. Czyli o swoich przeżyciach i emocjach.

Np. o tym, jak to po kilku latach całkiem niedawno otrzymałam maila od chłopaka, który kiedyś skradł mi serce i zamieszkał w jego niewielkim kawałku na zawsze. Dawno nic mnie tak nie zaskoczyło i nie sprawiło tyle radości. Wróciły miłe wspomnienia, odrobina tęsknoty, ale też mogłam zobaczyć, jak doświadczenia pożegnań ważnych relacji wzmocniły mnie w przechodzeniu przez życie i smakowaniu kolejnych bez dramatycznego lęku, że jeśli się skończą, to skończy się świat. Nie skończy się. Będzie trwał nadal, a ja w nim: ta co wie czego chce. I z kim chce. To ogromna wartość. Zatem, dziękuję Tomaszu, choć nie wiem, czy będziesz to czytał: za to, że byłeś, że potem zniknąłeś, że pojawiłeś się ponownie… i znowu zniknąłeś 😀

Może kiedyś pojawisz się znowu i już nie znikniesz: napijemy się razem od czasu do czasu dobrej herbaty w jakiejś przyjemnej kawiarni, od czasu do czasu zamienimy kilka ciepłych zdań, siądziemy kiedyś w ciepły dzień na ławce w parku jak para dobrych znajomych. Chciałabym.

No i właśnie Kortez postanowił zaśpiewał