wroclove

Ale żeby aż tak pokochać miasto, to ja już nie wiem.

Każdy powrót, możliwość sztachnięcia się całkiem smogowym powietrzem Wrocławia i przespacerowanie się wszerz i wzdłuż rynku z imperatywem i to kategorycznym 😉 obok garnizonowego (ach ta moje struktura masochistyczna) – przyspiesza bicie serca.

Przyznam, że mnóstwo radości sprawiają mi sytuacje, kiedy otrzymuję zaproszenie do popracowania moim TRE® z jakąś grupą zawodową czy niekoniecznie zawodową. A poza tym masaże, barsiki… ach! Zacieram ręce, bo kocham ludzkie ciało i kocham towarzyszyć ludziom w ich procesach. To duża sprawa.

Chyba nie sądziłam, że będę jeszcze spoglądać w moje byłe strony. Życie jednak niesie wiele niespodzianek i jeśli faktycznie jedną z nich będzie powrót „to Lower Silesia”, no to cud miód i niezły come back 😀 Bywają rozstania, bo mogą być też powroty. I chyba zdecydowanie poproszę o powroty – jeśli mogę wybrzydzać. Tak czy siak, ponowne budowanie bazy klientów nie zaszkodzi. Szczególnie kiedy sami o to proszą 😉

Nie podniecam się specjalnie tymi możliwościami, ponieważ niejednokrotnie dostałam po nosie za plany. U mnie perfekcyjnie się sprawdza powiedzenie, że jak chcesz rozśmieszyć Pana Boga to sobie coś zaplanuj. Zatem nie planuję rozśmieszać Wszechmogącego, żebym sama nie musiała się śmiać baranim głosem. Jak widać, albo on, albo ja 😉 No to wiadomo kogo wybieram.

W kozie huczy ogień, panuje kompletna cisza poza chwilami, kiedy Bazyl głośniej westchnie lub Dżin od czasu do czasu chrapnie. Bronia ciągle na werandzie, ale pewnie zechce niebawem wejść na noc do cieplutkiego domku. Kocham jesienne wieczory.

Myślę o muzyczce, która by pasowała do tej chwili… Może ta:

https://www.youtube.com/watch?v=U5iq-cVKuvs