Zmiany, zmiany, zmiany

Jest jedyna rzecz, której możemy być na 100% pewni, że przyjdzie: zmiana.

Niebawem miną 4 lata, od kiedy zamieszkałam w Przymiarkach, w malusim 70- letnim domeczku wymagającym totalnego remontu. Wyczyn nie lada: pod względem finansowym i wydatkowania energii. Gdyby nie przyjaciele, którzy przyjechali z innego województwa, zakasali rękawy i wsparli mnie swoimi umiejętnościami oraz poświęcając na to swój czas – chyba długo by trwało, zanim sama wystartowałabym z remontem.

Początki, jak to początki, były bardzo trudne. Niejednokrotnie sama wkładałam robocze ciuchy, wchodziłam na drabinę i czyściłam belki szlifierką wysokoobrotową. Albo malowałam piękne dechy na suficie, które potem musiały jednak zostać zakryte. Aż dziw, że nie zostały mi blizny po tym, jak zbyt wysoko podjechałam po ścianie szlifierką, „złapałam” sufit, który to wytrącił mi narzędzie z ręki. Szlifierka lecąc na dół zeszlifowała mi dość mocno przedramię. Myślę, że gdyby nie olej z dziurawca pamiątka zostałaby na zawsze.

Mnówstwo tych wspomnień; książkę można byłoby napisać. Np. jak jeden z pomagających mi panów (ciut po sześćdziesiątce) robił sobie w upał ze slipów stringi, a idące do lasu kobiciny strzelały oczami i żartowały do niego niewybrednie 😀 On naturszczyk był więc jak największą powierzchnię ciała do słońca chciał wystawiać. Stąd te stringi podobno 😉

Pierwszą moją gościnię pamiętam znakomicie. Przyjechała z Warszawy. W tym czasie zrobiona była – jedynie w wersji podstawowej – tylko łazienka (wcześniej jej nie było). Mebli jeszcze z szopy od przyjaciół nie ściągnęłam. Obie spałyśmy na podłodze na materacach : ona pod jedną, ja pod drugą ścianą. Była zima i dom ogrzewał ogień pod kuchnią kaflową. Modliłam się, aby woda w łazience w rurach nie zamarzła, bo domek nie był ocieplony. Przy drugiej mojej gościni już się nie modliłam i woda zamarzła 🙈 😁 Warunki surowe szalenie, ale i tak przy muzyce, świecach, trzaskającym ogniu i zapachu kadzideł było przemiło i klimatycznie. To spotkanie nasyciło nas obie dobrą energią. Będę je wspominać zawsze ze wzruszeniem.

Przez te niemal 4 lata Przymiarki odwiedziło naprawdę dużo ludzi. Wyjeżdżali odmienieni, wzmocnieni i pełni nadziei na coraz lepsze życie. A ja razem z nimi. Nie „wyjechana”, ale odmieniona. Za każdym razem coraz bardziej.

Z wieloma z nich nawiązała się gruba nić przyjaźni.

W przyszłym tygodniu przyjeżdża kolejny gość, ty razem mężczyzna. I będzie już ostatnim gościem, który w Przymiarkach przejdzie swoją metamorfozę lub co najmniej nabierze sił na to, aby po powrocie do siebie mieć siły na jej przejście, na podniesienie się z depresyjnego stanu.

Po jego wizycie Przymiarki zmienią swój charakter.

Przez chwilę będą się tutaj odbywały 3-godzinne różnego rodzaju kameralne warsztaty. Raczej dla lokalnej społeczności, świętokrzyskiej. A co potem, napiszę potem 😉

Idzie nowe 🙂 Póki co jednak, potrzebuję odpocząć. I to bardzo . Ciut się „zajechałam” w ostatnich miesiącach. Czas się o siebie zatroszczyć.

Już potrafię.